Przejdź do głównej zawartości

Narodowa kwarantanna XLIX – A na mojej Rodzinnej Ziemi...


    film na dziś „Życie jest piękne”

Dziś spróbujemy zacząć pozytywnie. A to dlatego, że wczoraj spotkałam znajomą i ręce mi opadły...

Zawsze zadbana, z umalowanymi na ciemno włosami, odpowiednim makijażem dostosowanym do wieku 60+, staranny ubiór. Jak nie kurteczka, to płaszczyk i buty na dość wysokim obcasie.
Wczoraj zobaczyłam prawie horror. Włosy z potężnym siwym odrostem. Zero pudru, tuszu i cieni na powiekach. Byle jak narzucona na byle jaką sukienkę przybrudzona kurtka. Brudne, zniszczone półbuty...

Zaniemówiłam. Ona się odezwała. Załamanym głosem, prawie ze łzami w oczach oznajmiła, że przyszło nam żyć w trudnych czasach. Za okupacji tak źle nie było. Zamknęli człowieka jak w więzieniu. Niczego nie wolno robić. Wolno tylko wolno umierać.
Odetchnęłam, kiedy wywnioskowałam, że stan znajomej wynika z konieczności dostosowania się do zasad kwarantanny. Myślałam, że spotkała ją rodzinna tragedia.

Próbowałam pocieszać, że źle tak wcale nie jest, że może już wyjść na spacer, że cały czas mogła wyjść do sklepu. A jeśli chodzi o włosy, to mogę do niej wpaść i zrobić porządek z odrostami. Byle by tylko farbę kupiła.

Machnęła ręką i odeszła.

Miałam do czynienia ze wzorcową postacią cierpiącą na depresję kwarantannową. Niewesoło, jeśli wokół nas znajduje się więcej osób... Chyba trzeba leczyć je optymizmem....

Nie, nie będzie o kolejnych etapach rozmrażania. Wczoraj zrobiłam potężne zakupy i nie ma mowy o rozmrażaniu lodówki.
Będzie o pozytywnych zjawiskach w naszym obecnym życiu. Wałbrzyskich rzecz jasna. No to moja Rodzinna Ziemia i tam zawsze jest dobrze! Dobra, wiem, że przesadzam, ale ojczyzna to ojczyzna, zwłaszcza ta mała.

Oto wałbrzyski prezydent Roman Szełemej każdego dnia nagrywa dla swoich mieszkańców około pięciominutową wypowiedź. Nazywa się to „Raport z życia miasta”. Swym spokojnym, niezwykle opanowanym głosem informuje nie tylko o czynnościach związanych z małym, wrednym hitlerkiem, nie tylko o ilości chorych w szpitalu oddziale zakaźnym (szpital wieloimienny). Mówi również o tym, co dzieje się w mieście. 

Dzieje się dużo. Taka obwodnica, największa wałbrzyska inwestycja od czasów wybudowania mego osiedla – prawie sto lat temu, budowana jest bez znaczących postojów. Oddano do użytku po rewaloryzacji kolejną zabytkową ulicę. Prezydent za każdym razem dziękuje mieszkańcom za dyscyplinę w czasie kwarantanny i podkreśla ich rolę w nierozprzestrzenianiu się wirusa po mieście.

Mówicie, że to tylko ja, tak z odległości 600 km, fanatyczna miłośniczka miasta, odbieram codzienny przekaz...

Też tak myślałam. Skonsultowałam ze znajomymi. Słuchają swego szefa. Z przyjemnością. Cieszą się, że facet pamięta o nich, że każdego dnia „spotyka” się z nimi poprzez internetowe nagranie. Cieszy ich przede wszystkim spokój, z jakim informuje nawet o trudnej sprawie, jaką było na przykład zamknięcie oddziału neurochirurgii w wałbrzyskim szpitalu.

Jednym słowem – jest pozytywnie.

Drugi pozytyw, oczywiście z Wałbrzycha, dostarczyła mi emerytka Zofia, z której wieje z reguły pesymizmem. Otóż pewnego dnia doznała szoku. Właśnie minął jej termin wyznaczonej wizyty u diabetologa. Już zaczynała kląć i dostawać epizodów depresyjnych, kiedy nagle zadzwonił telefon. Kontaktował się z nią... pani doktor od cukrzycy. Zapytała, jak się czuje, jaki ma poziom cukru, czy posiada jeszcze lekarstwa, bo jeśli nie, to pani przepisze e-receptę.... Rozmowa była spokojna i rzeczowa. Pani obiecała, że z chwilą uruchomienia poradni, data wizyty zostanie wyznaczona po ponownie i podana telefonicznie.

Zofia oczywiście zbaraniała. Pozytywnie. Jak żyje ponad 60 lat, żaden lekarz nigdy do niej nie zadzwonił i nie zatroszczył się o jej zdrowie.

Gest co prawda nie likwidujący choroby, ale poprawiający nastrój pacjenta.

I o to właśnie chodzi... poprawiajmy sobie wzajemnie nastrój!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak pisałam bloga.... wspomnień pandemicznych część I

  Jak pisałam bloga.... wspomnień pandemicznych część I  Kiedy rozpoczęła się narodowa kwarantanna, a było to 12 marca 2020 roku, postanowiłam, że na swoim blogu będę codziennie pisać teksty o własnych przeżyciach związanych z tym wydarzeniem... Oprócz poczucia obowiązku wobec przyszłych pokoleń, żeby wiedziały jak to ongiś bywało, pisanie spełni wobec mnie funkcję terapeutyczną. W końcu mam być zamknięta na 48 metrach, kwadratowych rzecz jasna, przez... przez.... może dwa tygodnie... Wszystko zaczęło się jednak wcześniej.... 8 marca 2020 - niedziela Właśnie wracam do Łomży. Pewnie do domu, bo tam mam swoje M... Ale to nie takie jasne. Wracam z Wałbrzycha. Niektórzy mówią, że ze Szczawna Zdroju. Bo od szesnastu lat, jeżdżąc do ukochanego rodzinnego Wałbrzycha, kwateruję w Szczawnie Zdroju. Odległość między miastami jest żadna. Ulica podzielona znakami na dwie części. Z jednej Andersa w Wałbrzychu, z drugiej – Solicka w Szczawnie. A w uzdrowisku więcej tańszych kwater do wynaję...

Narodowa kwarantanna L - Niech się świeci 1 Maja

film na dziś „Biało-niebieski sen” https://www.youtube.com/watch?v=3UuMwDek6U8 Oto kochani zbliżyliśmy się do takiej rocznicowej cyfry. Pierwszy felieton napisała dla Was 13 marca... który jest dziś.... widać. I to już będzie koniec... Koniec mego pisania pod hasłem „Narodowa kwarantanna”. Bo inne felietony oczywiście będą, nie codziennie, ale będą. Zatem tak całkowicie nie opuszczajcie cioci Grażynki. Dlaczego akurat dziś kończę? Pierwszy powód to oczywiście wymieniona powyżej cyfra. Chciałam co prawda dociągnąć do tej oznaczającej mój wiek, ale pomyślałam o kłopotach. Kłopotach tematycznych. Od kilku dni przerzucam sieć, nawet programy w różnych tv zaczęłam oglądać, by znaleźć natchnienie. Kiepsko jest. Zauważyłam, że mały, wredny hitlerek zaczyna znikać. Oczywiście, że nie z naszego życia. Z ekranów. Monitora i telewizora w moim przypadku. Jest go coraz mniej, a jego miejsce zajmują wybory. Jasne, że prezydenckie, nie te związane z zakupami, czy kupić „Żu...

Narodowa kwarantanna VI – Nuda

18 marca 2020                  film na dziś "Potop" Wczorajszy dzień rozpoczęłam od przeliczania dawki leku dla swojej suni. Normalna procedura po ataku padaczki. Tabletka, którą posiadam to 100 mg, jej średnica – 1cm. Ten centymetr kroiłam do tej pory na osiem części, bo pies przyjmował 2x12,5 mg, dziennie – 25 mg. Teraz trzeba zwiększyć dawkę o połowę. Jako, że jestem specjalistką od nauk humanistycznych i na bank mam dyskalkulię, przeliczenie było dla mnie matematyką większą. No nie, bardziej się tej tabletki nie da pokroić. Trzeba zmienić sposób dawkowania. Na noc – 25 mg, czyli jedna czwarta tabletki, a na dzień – 12,5 mg czyli owa jedna ósma. Krojenia będzie mnie. Wiem, że najlepiej gdyby były takie dawki bez potrzeby krojenia, ale przez ostatnie pół roku mój, to znaczy Kulki, lekarz nie mógł ich w hurtowni namierzyć. Wypisywał zatem receptę, a ja kupowałam luminal w normalnej aptece. Mam co prawda kilka listków z dawką odpo...