Przejdź do głównej zawartości

Narodowa kwarantanna XXXIV - Lenin zawsze żywy

15 kwietnia 2020
                   film na dziś "2012"

Dziś oczywiście, że o samolocie, tym, co to wczoraj wylądował na Okęciu. A tylko dlatego wylądował, bo innych nie było i miał miejsce, by wylądować.

I to wcale nie jest żart ani złośliwość. To fakt. Autentyczny do tego.  Słynny Antonow z trudem mieści się na boisku piłkarskim, zatem jego lądowanie i start musi odbywać się na praktycznie pustym lotnisku.

Zacznijmy od próby udzielenia w miarę sensownej odpowiedzi na pytanie: "Dlaczego to on, a nie inny Boeing maseczki przywiózł?" Że niby za drogo ten rejs z Chin, ludowych, zresztą, polskiego podatnika kosztował. Oczywiście pojawiły się wyliczenia, że Lotem bliżej, że w czasie kryzysu gospodarczego trzeba wspierać swoich. Pewnie ludzie mają rację. Kilka lotów polskim Lotem załatwiłoby sprawę. Ale przecież nie tylko o słynne maseczki tu chodziło.

I teraz cofnijmy się do czasów starożytnych. W czasie Wielkich Dionizji Grecy otrzymywali od władzy wino i przedstawienia teatralne. W Rzymie władza utrzymywała władzę dzięki realizowaniu naczelnego hasła „Chleba i igrzysk!”. Lud zawsze miał coś za darmo. Cel był jasny – władza jest cacy. I nie dajmy się oszukiwać – lud teatr, wino i igrzyska lubił. Zwłaszcza jak na arenie tłukło się na śmierć kilku gladiatorów lub lwy rozszarpywały chrześcijan. Jakie czasy, taka rozrywka.

Pojawienie się na polskim niebie radzieckiego Antonowa też było rozrywką. Na miarę epidemii XXI wieku.

Nawet ja, która z rana nie włącza telewizora, tym razem utkwiłam wzrok w szklanym ekranie. I to w tzw. dużym pokoju, bo tam ekran większy.

Gdy tak sobie majestatycznie leciał nad naszą polską ziemią, pomachał skrzydełkami, od razu przypomniały mi się czasy młodości.... 

Wszak Antonow to wielka myśl Związku Radzieckiego. Państwa nie ma, samolot jest. Lenin wiecznie żywy. Wielki Brat ponownie na nas spogląda. Tym razem jako wybawiciel. Wspólnie oczywiście z Chinami, ludowymi zresztą.

Wszyscy byli zachwyceni. Przedstawiciele rządu uroczyście komunistyczne maseczki przywitali. A lud się cieszył.

Był dzień bez małego, wrednego hitlerka? 

Był. 

Przyjemnie było?

Przyjemnie.

Kilka Boeingów lądujących na Okęciu nie zrobiłoby takiego wrażenia.

Są tacy, którzy uważają, iż przylot Antonowa ma przykryć nie tylko wirusa, ale i sprawę aborcji, mienia pożydowskiego i kilku innych, które chce w sejmie przepchnąć władza.

Potem w sieci rozpoczęła się narodowa dyskusja na temat, ile ton przyleciało z Chin. I tu naród się podzielił. Ktoś krzyknął „400”. Bzdura. Antonow uniesie tylko 250. No to te 250! Nic z tego. Pani w TVP Info przelicytowała – 100 milionów ton!

W ostateczności wyszło, że nie więcej niż 100. Nic nie wyparowało. Nikt w powietrzu niczego nie ukradł. Wyjaśniła to moja była uczennica – samolot był wypchany po brzegi. Tyle tylko, że maseczki są po prostu lekkie. Proszę, jak mądrze dziecko wyuczyłam na lekcjach polskiego.

Kolejna dyskusja dotyczyła tego, kto tak naprawdę kupił owe najsłynniejsze maseczki w Polsce. „Rząd! Premier! Ten z Żoliborza! Inni to tylko gadać potrafią, a nic nie robią!” - przekrzykiwali się zwolennicy władzy.

No i chyba trzeba ich rozczarować. Tak samo jak 500+ płacone jest z naszych podatków, tak samo towar w Antonowie jest za nasza pieniądze.

Za igrzyska zawsze płaci lud. Najważniejsze jest wcisnąć mu, że tego nie robi.

Film na dziś – oczywiście „2012”. Pasuje jak ulał do wczorajszego wydarzenia dnia. W filmie świat ratują oczywiście Chińczycy, bo to oni budują słynne „arki” chroniące ludzi. Oczywiście nie za swoją forsę. Dziś to chińskie maseczki ratują Polskę. Za polskie pieniądze.

Główni bohaterowie filmu uciekają przed kataklizmem właśnie samolotem marki Antonow. I ten właśnie radziecki samolot ratuje im życie.

Cieszmy się z igrzysk.

Niedługo odmrożenie gospodarki i nie wiadomo, co nas czeka.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak pisałam bloga.... wspomnień pandemicznych część I

  Jak pisałam bloga.... wspomnień pandemicznych część I  Kiedy rozpoczęła się narodowa kwarantanna, a było to 12 marca 2020 roku, postanowiłam, że na swoim blogu będę codziennie pisać teksty o własnych przeżyciach związanych z tym wydarzeniem... Oprócz poczucia obowiązku wobec przyszłych pokoleń, żeby wiedziały jak to ongiś bywało, pisanie spełni wobec mnie funkcję terapeutyczną. W końcu mam być zamknięta na 48 metrach, kwadratowych rzecz jasna, przez... przez.... może dwa tygodnie... Wszystko zaczęło się jednak wcześniej.... 8 marca 2020 - niedziela Właśnie wracam do Łomży. Pewnie do domu, bo tam mam swoje M... Ale to nie takie jasne. Wracam z Wałbrzycha. Niektórzy mówią, że ze Szczawna Zdroju. Bo od szesnastu lat, jeżdżąc do ukochanego rodzinnego Wałbrzycha, kwateruję w Szczawnie Zdroju. Odległość między miastami jest żadna. Ulica podzielona znakami na dwie części. Z jednej Andersa w Wałbrzychu, z drugiej – Solicka w Szczawnie. A w uzdrowisku więcej tańszych kwater do wynaję...

Narodowa kwarantanna L - Niech się świeci 1 Maja

film na dziś „Biało-niebieski sen” https://www.youtube.com/watch?v=3UuMwDek6U8 Oto kochani zbliżyliśmy się do takiej rocznicowej cyfry. Pierwszy felieton napisała dla Was 13 marca... który jest dziś.... widać. I to już będzie koniec... Koniec mego pisania pod hasłem „Narodowa kwarantanna”. Bo inne felietony oczywiście będą, nie codziennie, ale będą. Zatem tak całkowicie nie opuszczajcie cioci Grażynki. Dlaczego akurat dziś kończę? Pierwszy powód to oczywiście wymieniona powyżej cyfra. Chciałam co prawda dociągnąć do tej oznaczającej mój wiek, ale pomyślałam o kłopotach. Kłopotach tematycznych. Od kilku dni przerzucam sieć, nawet programy w różnych tv zaczęłam oglądać, by znaleźć natchnienie. Kiepsko jest. Zauważyłam, że mały, wredny hitlerek zaczyna znikać. Oczywiście, że nie z naszego życia. Z ekranów. Monitora i telewizora w moim przypadku. Jest go coraz mniej, a jego miejsce zajmują wybory. Jasne, że prezydenckie, nie te związane z zakupami, czy kupić „Żu...

Narodowa kwarantanna VI – Nuda

18 marca 2020                  film na dziś "Potop" Wczorajszy dzień rozpoczęłam od przeliczania dawki leku dla swojej suni. Normalna procedura po ataku padaczki. Tabletka, którą posiadam to 100 mg, jej średnica – 1cm. Ten centymetr kroiłam do tej pory na osiem części, bo pies przyjmował 2x12,5 mg, dziennie – 25 mg. Teraz trzeba zwiększyć dawkę o połowę. Jako, że jestem specjalistką od nauk humanistycznych i na bank mam dyskalkulię, przeliczenie było dla mnie matematyką większą. No nie, bardziej się tej tabletki nie da pokroić. Trzeba zmienić sposób dawkowania. Na noc – 25 mg, czyli jedna czwarta tabletki, a na dzień – 12,5 mg czyli owa jedna ósma. Krojenia będzie mnie. Wiem, że najlepiej gdyby były takie dawki bez potrzeby krojenia, ale przez ostatnie pół roku mój, to znaczy Kulki, lekarz nie mógł ich w hurtowni namierzyć. Wypisywał zatem receptę, a ja kupowałam luminal w normalnej aptece. Mam co prawda kilka listków z dawką odpo...