Przejdź do głównej zawartości

Narodowa kwarantanna XXXIII – Sprawa przeżycia

14 kwietni 2020
film na dziś "Pod Mocnym Aniołem"

I co by tu dziś powiedzieć.... jak zwykle nic... Święta, święta i po świętach.

W drugi ich dzień, zwany Poniedziałkiem Wielkanocnym, bo wypada zawsze w poniedziałek (hi hi to taki durny dowcip), w niektórych częściach Polski popadało.

U mnie pokropiło. Tak samo mocno jak księża święcący jajka. Czy to w kościele, czy z samochodu. Wiadomo, kropidło niewiele wody nabierze.

Tak więc ziemia na moich osiedlowych trawnikach nie odetchnęła. Nadal sucha.

Z braku innych zajęć tradycyjnie nawiązałam kontakt telefoniczny z koleżankami spędzającymi święta podobnie jak ja.

Najbardziej zaskoczyła mnie koleżanka – inwalidka. Swoje mieszkanie opuszcza rzadko. Ma poważne kłopoty z poruszaniem się. Na początku narodowej kwarantanny stwierdziła, że siedzenie w chacie jej nie rusza. I tak siedzi, i tak siedzi. Ale wkrótce zaczęła wychodzić – do sklepu. Bo musi kupić jedzenie. Bo musi kupić papier, toaletowy rzecz jasna. Mówię jej, że w każdym mieście są organizacje i osoby, które takim ludziom jak ona pomagają. Nawet numery telefonów w sieci znalazłam. „Zadzwoń, powiedz, czego ci trzeba, kupią. Zapłacisz przy odbiorze. przy okazji śmieci wyniosą". - mówię przez telefon. Brak reakcji.
Wczoraj oznajmiła, że bardzo chce wyjść, że musi wyjść, ale nie wychodzi, bo wie, że nie wolno. Zresztą padało.
Cóż, dopadł ją typowy syndrom więźnia. Jak nie można wyjść to się chce. Jak będzie można, to się pewnie odechce.

Z drugą koleżanka wdałyśmy się w dyskusje na temat istot należących do tzw. „ławeczki” - kulturalnie, inaczej zwanych „obszczymurkami”.

Nie, nie chodziło tu o konkretne osoby. Chodziło o problem.

Dlaczego oni tak długo żyją?
Dlaczego nie chorują?
Ot i zagwostka...

Nie da się ukryć. Ludzie z grupy nazwijmy ją „Ł” trzymają się wyjątkowo dobrze, jak na tryb życia, który prowadzą. Może pomoże nam w rozwikłaniu tego zagadnienia stary dowcip.

„Pani pyta dzieci w szkole, kim chciałyby zostać w przyszłości. Jasiu odpowiada, że menelem. Pytanie pani – dlaczego. Na to Jasiu:
  • Nie będę pracował, nie będę miał pieniędzy, nie będę miał problemów, co za nie kupić. Nie będzie mnie ścigał urząd podatkowy. Słowem – nie będę nerwowy. Czas będę spędzał w gronie przyjaciół. Przyjemnie będzie. I będę żył na świeżym powietrzu, co zapewni mi zdrowie”.
Kiedy tak przyjrzeć się wypowiedzi Jasia, to wszystko się zgadza. 

Większość chorób bierze się z nerwów. Pieniądze jak wiadomo, szczęścia nie dają. Do przeżycia człowiekowi niewiele potrzeba. Kawałek chleba i trochę wody. Takie pierwiastki potrzebne do życia. Przyjaciele – rzecz ważna. Dziś chyba najbardziej cierpimy z powodu braku kontaktu człowieka z człowiekiem. A jak wiadomo z obserwacji, menel menela w potrzebie nie opuści. Menele zawsze trzymają się razem. 

I podstawowa rzecz – pobyt na świeżym powietrzu!

Tego najbardziej nam teraz brakuje! Chcemy na spacer! Chcemy do lasu! Chcemy na działkę!

Ludzie z grupy”Ł” stale przebywają poza pomieszczeniami. Jeśli zaś w nich są, to są to pomieszczenia zimne, nieogrzewane i brudne. Jak sami „Ł” zresztą.

I tu chyba wyjaśnia się sprawa ich odporności na choroby.
W trakcie obecnej epidemii pojawiło się sporo tekstów o wpływie zwierząt domowych na ich właścicieli. Zwierzęta przenoszą wiele wirusów i bakterii. Dzięki temu ich właściciele mogą być na wiele zaraz uodpornieni. Warto również zauważyć, że zwierzęta potrafią się ze swoimi potrzebami dostosować do warunków, w których przebywają.

Kto wie, czy organizmy „Ł” mający na sobie i w sobie wszelkie bakterie, nie posiadają przeciwciał uodporniających ich na wszelkie choroby, w tym na małego, wrednego hitlerka też?

My nosimy maseczki, myjemy ręce, szorujemy klamki, a oni mają to gdzieś....

Nie da się jednak ukryć, że obecny wirus wygonił ich ze świeżego powietrza. Mojej „ławeczki” na terenie przed sklepem nie ma.....

Ale w kolejce po piwo lub wino marki wino "Ł"stoją. Przykładnie. Pokornie.

Gdzie piją?
Nieważne. Na pewno przeżyją, bo zahartowani.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak pisałam bloga.... wspomnień pandemicznych część I

  Jak pisałam bloga.... wspomnień pandemicznych część I  Kiedy rozpoczęła się narodowa kwarantanna, a było to 12 marca 2020 roku, postanowiłam, że na swoim blogu będę codziennie pisać teksty o własnych przeżyciach związanych z tym wydarzeniem... Oprócz poczucia obowiązku wobec przyszłych pokoleń, żeby wiedziały jak to ongiś bywało, pisanie spełni wobec mnie funkcję terapeutyczną. W końcu mam być zamknięta na 48 metrach, kwadratowych rzecz jasna, przez... przez.... może dwa tygodnie... Wszystko zaczęło się jednak wcześniej.... 8 marca 2020 - niedziela Właśnie wracam do Łomży. Pewnie do domu, bo tam mam swoje M... Ale to nie takie jasne. Wracam z Wałbrzycha. Niektórzy mówią, że ze Szczawna Zdroju. Bo od szesnastu lat, jeżdżąc do ukochanego rodzinnego Wałbrzycha, kwateruję w Szczawnie Zdroju. Odległość między miastami jest żadna. Ulica podzielona znakami na dwie części. Z jednej Andersa w Wałbrzychu, z drugiej – Solicka w Szczawnie. A w uzdrowisku więcej tańszych kwater do wynaję...

Narodowa kwarantanna L - Niech się świeci 1 Maja

film na dziś „Biało-niebieski sen” https://www.youtube.com/watch?v=3UuMwDek6U8 Oto kochani zbliżyliśmy się do takiej rocznicowej cyfry. Pierwszy felieton napisała dla Was 13 marca... który jest dziś.... widać. I to już będzie koniec... Koniec mego pisania pod hasłem „Narodowa kwarantanna”. Bo inne felietony oczywiście będą, nie codziennie, ale będą. Zatem tak całkowicie nie opuszczajcie cioci Grażynki. Dlaczego akurat dziś kończę? Pierwszy powód to oczywiście wymieniona powyżej cyfra. Chciałam co prawda dociągnąć do tej oznaczającej mój wiek, ale pomyślałam o kłopotach. Kłopotach tematycznych. Od kilku dni przerzucam sieć, nawet programy w różnych tv zaczęłam oglądać, by znaleźć natchnienie. Kiepsko jest. Zauważyłam, że mały, wredny hitlerek zaczyna znikać. Oczywiście, że nie z naszego życia. Z ekranów. Monitora i telewizora w moim przypadku. Jest go coraz mniej, a jego miejsce zajmują wybory. Jasne, że prezydenckie, nie te związane z zakupami, czy kupić „Żu...

Narodowa kwarantanna VI – Nuda

18 marca 2020                  film na dziś "Potop" Wczorajszy dzień rozpoczęłam od przeliczania dawki leku dla swojej suni. Normalna procedura po ataku padaczki. Tabletka, którą posiadam to 100 mg, jej średnica – 1cm. Ten centymetr kroiłam do tej pory na osiem części, bo pies przyjmował 2x12,5 mg, dziennie – 25 mg. Teraz trzeba zwiększyć dawkę o połowę. Jako, że jestem specjalistką od nauk humanistycznych i na bank mam dyskalkulię, przeliczenie było dla mnie matematyką większą. No nie, bardziej się tej tabletki nie da pokroić. Trzeba zmienić sposób dawkowania. Na noc – 25 mg, czyli jedna czwarta tabletki, a na dzień – 12,5 mg czyli owa jedna ósma. Krojenia będzie mnie. Wiem, że najlepiej gdyby były takie dawki bez potrzeby krojenia, ale przez ostatnie pół roku mój, to znaczy Kulki, lekarz nie mógł ich w hurtowni namierzyć. Wypisywał zatem receptę, a ja kupowałam luminal w normalnej aptece. Mam co prawda kilka listków z dawką odpo...