Przejdź do głównej zawartości

Narodowa kwarantanna XV – Wirtualnie w maseczce

26 marca 2020

film na dziś "Spiderman" (z 2002 r.)

Moje znajome z wiadomego portalu szyją maseczki. Praktycznie wszystkie. Jedna z nowych, nieużywanych chusteczek do nosa, bo takowe znalazła. Kiedy rzeczywiście takowe były. Bawełniane. Czasami bardzo ładne. Delikatne. Czasami „obrabiało się” je wzorkiem z kordonka. Taka koronka ręcznie robiona powstawała wokół kwadratowego materiału. Do wykonania używano szydełka. Takiego cienkiego. Robiłam je osobiście. Dziś nie mam żadnej.

Kolejna znajoma znalazła w domu materiał na pościel. Też się nada. Inna – kawałki fizeliny. Ktoś tam jeszcze coś. Kobiety szyją.
No to też powinnam uszyć. Przynajmniej dla siebie. Bo kichać zaczęłam.

Kichnęłam wczoraj na porannym wyjściu z psem. Dozorca sprzątającym codziennie teren podskoczył z wrażenie i strachu. Stał prawie cztery metry ode mnie. Cykor go jednak złapał.

Nie, w tym przypadku to nie mały wredny hitlerek. To alergia. Na dworze słońce. Niebo praktycznie bez chmur. Roślinki zaczynają rosnąć. Jako alergik muszę od czasu do czasu kichnąć.

Oczywiście, że znalazłam tkaninę, nici, gumki i tasiemki.

I przypomniałam sobie, że od paru miesięcy mam zepsutą maszynę do szycia.

Cały misterny plan w pis....

Uszyłam więc ręcznie tylko dwie dla siebie. Na zmianę. Żeby ludziom dać cień nadziei, kiedy ponownie alergicznie kichną.
Włożyłam maseczkę i wyszłam na wieczorny spacer z psem.
Bo o wychodzeniu dziś będzie mowa.

Zrobiłam telefoniczną ankietę.

Koleżanka „A” wychodzi. Była w aptece, u weterynarza i w sklepie. Musiała wykupić lekarstwa, oddać do analizy mocz chorego kota i kupić podstawowe artykuły do przeżycia. Oczywiście, że spotyka znajomych. Machają sobie z daleka. Wykrzykują dobre życzenia i jak najszybciej wracają do domu.

Koleżanka „B” też wychodzi. Do sklepu. Ma go pod przysłowiowym nosem. Najpierw wyrzuca śmieci, potem kupuje. Już dawno zaopatrzyła się w maseczkę. Taką całkowicie ochronną, bo na tylną część głowy też wchodzi. „Kominiarka?” - pytam. „No nie, w aptece kupiona”. Ale nie da się ukryć – podobna do takich z napadów.

Koleżanka „C” musiała jechać miejskim autobusem. Kierowca odgrodzony od pasażerów biało-czerwoną taśmą. Biletu nie ma gdzie kupić. Pojechała za darmo. Zapewne większość komunikacji miejskiej pracuje obecnie społecznie.

I tak mogłabym wymieniać swoje koleżanki. Wszystkie zachowują się grzecznie. Wychodzą, kiedy muszą.

Ja oczywiście też muszę. O porannym wyjściu już pisałam. W południe też pies chciał siusiu. Wyszłam, okrążyłam śmietnik i skręciłam w alejkę w prawo. Nagle koło mojej suni pojawiła się inna sunia. Bez smyczy. Rety, gdzie jest właścicielka!? Kiedyś obie dziewczyny psiego rodzaju omal nie zagryzły się na śmierć! Po prostu – nie lubią się. Tym razem wyprowadzał pan. Krzyczę więc do człowieka, żeby zabrał psa. A on mi z uśmiechem, że jego pies nikomu nic nie zrobi. „Panie, ale mój może zrobić! Weź pan swego na smycz!” - ryknęłam na cale osiedle. Pan był zdziwiony. Wziąłby na smycz, gdyby ją miał. Przywołała psa do siebie, po czym zakomunikował stanowczym głosem: „Ale ja tędy chcę iść” , co oznaczało, że mam opuścić alejkę. Dżentelmen, choroba. Żałuję wówczas, że alergicznie nie kichnęłam. Narobiłby w gacie ze strachu przed hitlerkiem

Wieczorem również wyszłam. Tym razem we własnoręcznie uszytej maseczce. Do środka włożyłam nasączoną amolem chusteczkę higieniczną. Przy okazji trochę inhalacji sobie zrobię. 

Ludzie tylko z psami. Naród grzeczny jak widać.

I nagle, na alejce przy drugim śmietniku spotkałam znajomych. Szli oczywiście z pieskiem. Cofnęłam się do pojemnika z napisem „plastik”. Zobaczyli mnie w tej maseczce i roześmiali się.
„Co ty tak ludzi unikasz?”
„Bo epidemia i mam cykora”.
„Daj spokój, to wirtualna epidemia. Chińskie firmy farmaceutyczne ją nakręcają. Nie ma się czego bać”.
Zakręciło mi się w głowie.
Kręci mi się do dziś, kiedy przypomnę sobie słowa rozbawionych epidemią ludzi.... Cóż. Można i tak....


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak pisałam bloga.... wspomnień pandemicznych część I

  Jak pisałam bloga.... wspomnień pandemicznych część I  Kiedy rozpoczęła się narodowa kwarantanna, a było to 12 marca 2020 roku, postanowiłam, że na swoim blogu będę codziennie pisać teksty o własnych przeżyciach związanych z tym wydarzeniem... Oprócz poczucia obowiązku wobec przyszłych pokoleń, żeby wiedziały jak to ongiś bywało, pisanie spełni wobec mnie funkcję terapeutyczną. W końcu mam być zamknięta na 48 metrach, kwadratowych rzecz jasna, przez... przez.... może dwa tygodnie... Wszystko zaczęło się jednak wcześniej.... 8 marca 2020 - niedziela Właśnie wracam do Łomży. Pewnie do domu, bo tam mam swoje M... Ale to nie takie jasne. Wracam z Wałbrzycha. Niektórzy mówią, że ze Szczawna Zdroju. Bo od szesnastu lat, jeżdżąc do ukochanego rodzinnego Wałbrzycha, kwateruję w Szczawnie Zdroju. Odległość między miastami jest żadna. Ulica podzielona znakami na dwie części. Z jednej Andersa w Wałbrzychu, z drugiej – Solicka w Szczawnie. A w uzdrowisku więcej tańszych kwater do wynaję...

Narodowa kwarantanna L - Niech się świeci 1 Maja

film na dziś „Biało-niebieski sen” https://www.youtube.com/watch?v=3UuMwDek6U8 Oto kochani zbliżyliśmy się do takiej rocznicowej cyfry. Pierwszy felieton napisała dla Was 13 marca... który jest dziś.... widać. I to już będzie koniec... Koniec mego pisania pod hasłem „Narodowa kwarantanna”. Bo inne felietony oczywiście będą, nie codziennie, ale będą. Zatem tak całkowicie nie opuszczajcie cioci Grażynki. Dlaczego akurat dziś kończę? Pierwszy powód to oczywiście wymieniona powyżej cyfra. Chciałam co prawda dociągnąć do tej oznaczającej mój wiek, ale pomyślałam o kłopotach. Kłopotach tematycznych. Od kilku dni przerzucam sieć, nawet programy w różnych tv zaczęłam oglądać, by znaleźć natchnienie. Kiepsko jest. Zauważyłam, że mały, wredny hitlerek zaczyna znikać. Oczywiście, że nie z naszego życia. Z ekranów. Monitora i telewizora w moim przypadku. Jest go coraz mniej, a jego miejsce zajmują wybory. Jasne, że prezydenckie, nie te związane z zakupami, czy kupić „Żu...

Narodowa kwarantanna VI – Nuda

18 marca 2020                  film na dziś "Potop" Wczorajszy dzień rozpoczęłam od przeliczania dawki leku dla swojej suni. Normalna procedura po ataku padaczki. Tabletka, którą posiadam to 100 mg, jej średnica – 1cm. Ten centymetr kroiłam do tej pory na osiem części, bo pies przyjmował 2x12,5 mg, dziennie – 25 mg. Teraz trzeba zwiększyć dawkę o połowę. Jako, że jestem specjalistką od nauk humanistycznych i na bank mam dyskalkulię, przeliczenie było dla mnie matematyką większą. No nie, bardziej się tej tabletki nie da pokroić. Trzeba zmienić sposób dawkowania. Na noc – 25 mg, czyli jedna czwarta tabletki, a na dzień – 12,5 mg czyli owa jedna ósma. Krojenia będzie mnie. Wiem, że najlepiej gdyby były takie dawki bez potrzeby krojenia, ale przez ostatnie pół roku mój, to znaczy Kulki, lekarz nie mógł ich w hurtowni namierzyć. Wypisywał zatem receptę, a ja kupowałam luminal w normalnej aptece. Mam co prawda kilka listków z dawką odpo...