Przejdź do głównej zawartości

Narodowa kwarantanna XL – Wirus ukierunkowany

21 kwietnia 2020
film na dziś "Chłopcy" (1973) w/g Grochowiaka

Lud gromadniej wyszedł z domu. Na wczorajszych spacerach z psem przypomniałam sobie, jak wygląda nastolatek przed „osiemnastką”. Taki nastolatek nosi maseczkę pod brodą. Z kolegami idzie w przepisowej odległości, rzucając co chwilę „Ku..., na ch... te maseczki”.

Na spacer po osiedlu wyruszyli również seniorzy bez psów. Ci oczywiście w maseczkach całkowitych, które zsuwają na brodę podczas odpoczynku na ławce. Mają jedyne wytłumaczenie „W tym świństwie nie da się normalnie oddychać”.

Prawda. Nie da się.

Na trasie spotkałam koleżanki. Jedną poznałam po kolorze włosów. Inny niż poprzednio, ale równie ekstrawagancki. Drugiej nie poznałam, ale ona poznała mnie. Wszystkie trzy wywodzimy się z pokolenia, które dzieciństwo przeżyły na podwórkach. Były to czasy prymitywnego uodparniania organizmu na przeciwności losu.  

Na przykład rano wystawiano aluminiową wannę na podwórko, wlewano do niej wodę. Ta się nagrzewała i po południu dzieciarnia wskakiwała do środka. W ubraniach oczywiście. Potem bawiliśmy się w „ganianego” i ubrania wysychały. Szanujący ubrania zdejmowali je i moczyli tyłek w samych majtkach. 

Katar nie był przeszkodą w wyjściu na zewnątrz mieszkania. Chusteczek higienicznych nie było. Były bawełniane. Mama zawsze sprawdzała, czy do szkoły bierzemy czystą. Na podwórku nikt o niej nie myślał. Dawaliśmy radę. 

Przewracaliśmy się na ziemi, obcieraliśmy kolana do krwi. Na pewno tą drogą dostawały się do naszego organizmu bakterie, wirusy i inne zarazy. Mama polewała ranę wodą utlenioną i wracało się do zabawy.

W domu była tylko zimna woda. Mycie rąk często polegało na ich przepłukaniu pod kranem. Z ogródka wyrywaliśmy marchewkę lub rzodkiewkę, wycieraliśmy o bluzkę i jedliśmy.

Zimą tarzaliśmy się w śniegu. Jeździliśmy na sankach.

To za naszych czasów powstała piosenka „W czasie deszczu dzieci się nudzą”.... Oj nudziliśmy się zamknięci w mieszkaniach....

Po co ja to wszystko piszę? Po to, żeby pokazać, że jesteśmy pokoleniem silnym i odpornym. A ci, co przed nami, mówię o takich 75+, są jeszcze silniejsi. I takich właśnie ludzi trudno się pozbyć. Wprost przeciwnie – trzeba ich leczyć, bo chorują. Moje pokolenie też zaczyna chorować. Normalna kolej rzeczy. Tyle tylko, że chorować możemy długo, oj długo ze względu na czasy, w których się uodpornialiśmy.

Oto wczoraj jedna ze spotkanych przeze mnie koleżanek wysunęła kolejną teorie spiskową.

Wirus ukierunkowany.

To, że mały, wredny hitlerek nie wymknął się z laboratorium przypadkowo, spiskowcy wiedzą od dawna. Kogo w pierwszej kolejności atakuje? Osoby starsze. Te, które nękane są przez przeróżne choroby. Niestety, na te choroby wynaleziono już lekarstwa. Taka cukrzyca na przykład. Jeśli człek odpowiednio się odżywia, łyka tabletki, rusza się, to przeżyje. Wiem to z własnego przykładu. Na cukrzycę zapewne nie umrę.

Młodzi nie chcą już mieć rodzin wielodzietnych. Panuje moda na singielstwo. Świat się po prostu starzeje. A starość kosztuje. Trzeba budować domy opieki. Inwestować w coraz droższe lekarstwa, bo eutanazja się nie przyjęła. Problemem są wypłaty emerytur. To wielkie obciążenie budżetów państwowych. I prywatnych ubezpieczycieli też. Bo tak w ogóle to stary człowiek jest poważnym problemem. I tu nie ma się z czego śmiać. Tu trzeba płakać. Z jednej strony – akcja troski o seniorów, z drugiej lament, ile to kosztuje. Nie każde dziecko stać na pełną, profesjonalną opiekę nad ojcem czy dziadkiem.

Trzeba było ten łańcuch przerwać. Wynaleziono? Wyhodowano? Odszukano? Wirusa, który atakuje starszych, schorowanych i wiecznie żyjących...

Koleżanka poparła swą teorię spiskową wydarzeniami z polskich domów pomocy społecznej. Ponoć pomyślano w naszym kraju o wszystkim i wszystkich. Seniorom dostarczono bezpłatne maseczki. Tym, co są w swych domach. 

O tych, co zamieszkują DPS - y zupełnie zapomniano.

Dziś umierają.

Zwolnią się miejsca.

A kolejka do takich domów długa....


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak pisałam bloga.... wspomnień pandemicznych część I

  Jak pisałam bloga.... wspomnień pandemicznych część I  Kiedy rozpoczęła się narodowa kwarantanna, a było to 12 marca 2020 roku, postanowiłam, że na swoim blogu będę codziennie pisać teksty o własnych przeżyciach związanych z tym wydarzeniem... Oprócz poczucia obowiązku wobec przyszłych pokoleń, żeby wiedziały jak to ongiś bywało, pisanie spełni wobec mnie funkcję terapeutyczną. W końcu mam być zamknięta na 48 metrach, kwadratowych rzecz jasna, przez... przez.... może dwa tygodnie... Wszystko zaczęło się jednak wcześniej.... 8 marca 2020 - niedziela Właśnie wracam do Łomży. Pewnie do domu, bo tam mam swoje M... Ale to nie takie jasne. Wracam z Wałbrzycha. Niektórzy mówią, że ze Szczawna Zdroju. Bo od szesnastu lat, jeżdżąc do ukochanego rodzinnego Wałbrzycha, kwateruję w Szczawnie Zdroju. Odległość między miastami jest żadna. Ulica podzielona znakami na dwie części. Z jednej Andersa w Wałbrzychu, z drugiej – Solicka w Szczawnie. A w uzdrowisku więcej tańszych kwater do wynaję...

Narodowa kwarantanna L - Niech się świeci 1 Maja

film na dziś „Biało-niebieski sen” https://www.youtube.com/watch?v=3UuMwDek6U8 Oto kochani zbliżyliśmy się do takiej rocznicowej cyfry. Pierwszy felieton napisała dla Was 13 marca... który jest dziś.... widać. I to już będzie koniec... Koniec mego pisania pod hasłem „Narodowa kwarantanna”. Bo inne felietony oczywiście będą, nie codziennie, ale będą. Zatem tak całkowicie nie opuszczajcie cioci Grażynki. Dlaczego akurat dziś kończę? Pierwszy powód to oczywiście wymieniona powyżej cyfra. Chciałam co prawda dociągnąć do tej oznaczającej mój wiek, ale pomyślałam o kłopotach. Kłopotach tematycznych. Od kilku dni przerzucam sieć, nawet programy w różnych tv zaczęłam oglądać, by znaleźć natchnienie. Kiepsko jest. Zauważyłam, że mały, wredny hitlerek zaczyna znikać. Oczywiście, że nie z naszego życia. Z ekranów. Monitora i telewizora w moim przypadku. Jest go coraz mniej, a jego miejsce zajmują wybory. Jasne, że prezydenckie, nie te związane z zakupami, czy kupić „Żu...

Narodowa kwarantanna VI – Nuda

18 marca 2020                  film na dziś "Potop" Wczorajszy dzień rozpoczęłam od przeliczania dawki leku dla swojej suni. Normalna procedura po ataku padaczki. Tabletka, którą posiadam to 100 mg, jej średnica – 1cm. Ten centymetr kroiłam do tej pory na osiem części, bo pies przyjmował 2x12,5 mg, dziennie – 25 mg. Teraz trzeba zwiększyć dawkę o połowę. Jako, że jestem specjalistką od nauk humanistycznych i na bank mam dyskalkulię, przeliczenie było dla mnie matematyką większą. No nie, bardziej się tej tabletki nie da pokroić. Trzeba zmienić sposób dawkowania. Na noc – 25 mg, czyli jedna czwarta tabletki, a na dzień – 12,5 mg czyli owa jedna ósma. Krojenia będzie mnie. Wiem, że najlepiej gdyby były takie dawki bez potrzeby krojenia, ale przez ostatnie pół roku mój, to znaczy Kulki, lekarz nie mógł ich w hurtowni namierzyć. Wypisywał zatem receptę, a ja kupowałam luminal w normalnej aptece. Mam co prawda kilka listków z dawką odpo...