Przejdź do głównej zawartości

Narodowa kwarantanna – pierwszy dzień minął...

13 marca 2020


film na dziś - "Jestem legendą"

Żyję. Ale jakoś mi tak nieciekawie. Chociaż dzień zaczął się całkiem nieźle.

Włączam telewizor – troska o seniora. Rodzicu nie prowadź dziecka do babci. Sąsiedzie, zrób zakupy starszej sąsiadce. Seniorze, zadzwoń, pomożemy.
W sumie tylu słów i chęci udzielenia pomocy osobom 60+ jeszcze w swym życiu nie słyszałam. Dobrze, dostosuję się. Chociaż wnuka żal.... Iść z wizytą czy nie? Co prawda do tej pory to myślałam, że to ja zarazę mogę roznieść. Wszak niedawno wróciłam z innej części Polski. Tymczasem taki internet mówi inaczej.

Posprzątałam mieszkanie. Nawet podłogi wymyłam. Nie dlatego, że ponoć wirus utrzymuje się trzy dni. Brudne były.
Zrobiłam porządek z paprotką, która domagała się zmiany doniczki. Z jednej paprotki zrobiłam dwie. A kwiatek ważny. Ponoć zdrowotny. Znalazłam zeszłoroczny nawóz w płynie. Podlałam geranium, taki drugi zdrowotny kwiatek. Niech zdrowo rośnie.

W południe wyszłam z psem. I bardzo dobrze. Ponoć nie zabrania się samotnych spacerów. Bo samotna byłam. Po terenie osiedlowego terenu rekreacyjnego, w znacznych odległościach od siebie chodzili tacy jak ja – z psami różnej wielkości.

Żadnych dzieci. Żadnych małolatów. Żadnej młodzieży.

Proszę jak się młode pokolenie dostosowało. Siedzi sobie szczęśliwe grzecznie przed laptopami, klika, gra, ogląda. Dzień wcześniej widziałam rozradowane grupy młodych. Cieszyli się z powodu odwołanych zajęć. Gdyby tak mieli prawo do głosowania, już wiadomo by było, kto zostałby prezydentem.

Musiałam jeszcze wpaść do przychodni. Telefonicznie zamówiłam leki, bo moje choroby przewlekłe takowych wymagają. Niestety, receptę musiałam odebrać osobiście. Nie pytałam, dlaczego nie ma e-recepty. Personel medyczny i tak zestresowany, po co im stresu dodawać. Pielęgniarka długo szuka mojej recepty wśród sterty innych.

W aptece kilka osób stoi w dużych odległościach od siebie. Dostosowali się. Wyginają się, ile mogą, by z jak największej odległości podać receptę i odebrać leki. Zwykle uśmiechnięta pani farmaceutka sprawia jednak wrażenie przerażonej. Przy kasie ma płyn odkażający. Często z niego korzysta.

Moja wyprawa trwa ok. 30 minut. Na ulicy w godzinach szczytu spotykam kilka osób. Naród się dostosował. A ja mam skojarzenia....

Kilka lat temu, podczas jesiennego pobytu w Ustce, wybrałam się do miejscowości Rowy, ponoć pięknego i niepowtarzalnego letniego kurortu nad Bałtykiem. Kiedy wysiadłam z autobusu, ogarnęło mnie przerażenie. Potęgowało się wraz z kolejnymi krokami po ulicach.
Miasteczko był wyludnione. To znaczy wyglądało na wyludnione. Mało tego – opuszczanie budynków odbywało się spokojnie. Na parapetach stały jeszcze kwitnące kwiaty, parkingi przed pensjonatami i domami wczasowymi pozamiatane. Na bramach wisiały kłódki lub były zamki szyfrowe. W miejscu, w którym jak podejrzewałam było centrum, wszystkie sklepy, kioski, chyba z pamiątkami, zasunięte roletami. Przy kaplicy wisiała kartka – nabożeństwa niedzielne odbywają się do 15 września. To samo dalej - „Punkt apteczny czynny do 15 września”. Jeden otwarty sklep. Jedna otwarta niby kawiarnia i patrzący na mnie z utęsknieniem człowiek obsługujący klientów. Nikt nie spacerował brzegiem morza.

Istna sceneria horroru.

Przypomniał mi się film „Jestem legendą”, w którym Will Smith spaceruje po wyludnionym Manhattanie....

Gdy zapadnie zmierzch, z budynków wyjdą potwory....

O nie, spieprzam stąd. Szybko w autobus i do Ustki. Tam po sezonie jest normalne życie.

Mój syn w rozmowie telefonicznej skojarzenia z filmem potwierdza. Z Rowami po sezonie nie, bo go tam nie było.

Wieczorem zadzwonił kumpel. Wreszcie przywiózł obiecany kalendarz. Nie, nie będzie wchodził do mieszkania. Biorę psa na smycz, wychodzę przed blok. Stajemy w bezpiecznej odległości. Próbujemy się śmiać z sytuacji. 

„Wiesz, rozmawiałem wczoraj z koleżanką, która wróciła z Włoch. Tam też początkowo się śmiali i mają to, co mają. Ja odwołałem wszystkie spotkania. Zamykam się w domu. Będę pracował zdalnie. Mogę.” - powiedział na pożegnanie.

Powiało grozą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak pisałam bloga.... wspomnień pandemicznych część I

  Jak pisałam bloga.... wspomnień pandemicznych część I  Kiedy rozpoczęła się narodowa kwarantanna, a było to 12 marca 2020 roku, postanowiłam, że na swoim blogu będę codziennie pisać teksty o własnych przeżyciach związanych z tym wydarzeniem... Oprócz poczucia obowiązku wobec przyszłych pokoleń, żeby wiedziały jak to ongiś bywało, pisanie spełni wobec mnie funkcję terapeutyczną. W końcu mam być zamknięta na 48 metrach, kwadratowych rzecz jasna, przez... przez.... może dwa tygodnie... Wszystko zaczęło się jednak wcześniej.... 8 marca 2020 - niedziela Właśnie wracam do Łomży. Pewnie do domu, bo tam mam swoje M... Ale to nie takie jasne. Wracam z Wałbrzycha. Niektórzy mówią, że ze Szczawna Zdroju. Bo od szesnastu lat, jeżdżąc do ukochanego rodzinnego Wałbrzycha, kwateruję w Szczawnie Zdroju. Odległość między miastami jest żadna. Ulica podzielona znakami na dwie części. Z jednej Andersa w Wałbrzychu, z drugiej – Solicka w Szczawnie. A w uzdrowisku więcej tańszych kwater do wynaję...

Narodowa kwarantanna L - Niech się świeci 1 Maja

film na dziś „Biało-niebieski sen” https://www.youtube.com/watch?v=3UuMwDek6U8 Oto kochani zbliżyliśmy się do takiej rocznicowej cyfry. Pierwszy felieton napisała dla Was 13 marca... który jest dziś.... widać. I to już będzie koniec... Koniec mego pisania pod hasłem „Narodowa kwarantanna”. Bo inne felietony oczywiście będą, nie codziennie, ale będą. Zatem tak całkowicie nie opuszczajcie cioci Grażynki. Dlaczego akurat dziś kończę? Pierwszy powód to oczywiście wymieniona powyżej cyfra. Chciałam co prawda dociągnąć do tej oznaczającej mój wiek, ale pomyślałam o kłopotach. Kłopotach tematycznych. Od kilku dni przerzucam sieć, nawet programy w różnych tv zaczęłam oglądać, by znaleźć natchnienie. Kiepsko jest. Zauważyłam, że mały, wredny hitlerek zaczyna znikać. Oczywiście, że nie z naszego życia. Z ekranów. Monitora i telewizora w moim przypadku. Jest go coraz mniej, a jego miejsce zajmują wybory. Jasne, że prezydenckie, nie te związane z zakupami, czy kupić „Żu...

Narodowa kwarantanna VI – Nuda

18 marca 2020                  film na dziś "Potop" Wczorajszy dzień rozpoczęłam od przeliczania dawki leku dla swojej suni. Normalna procedura po ataku padaczki. Tabletka, którą posiadam to 100 mg, jej średnica – 1cm. Ten centymetr kroiłam do tej pory na osiem części, bo pies przyjmował 2x12,5 mg, dziennie – 25 mg. Teraz trzeba zwiększyć dawkę o połowę. Jako, że jestem specjalistką od nauk humanistycznych i na bank mam dyskalkulię, przeliczenie było dla mnie matematyką większą. No nie, bardziej się tej tabletki nie da pokroić. Trzeba zmienić sposób dawkowania. Na noc – 25 mg, czyli jedna czwarta tabletki, a na dzień – 12,5 mg czyli owa jedna ósma. Krojenia będzie mnie. Wiem, że najlepiej gdyby były takie dawki bez potrzeby krojenia, ale przez ostatnie pół roku mój, to znaczy Kulki, lekarz nie mógł ich w hurtowni namierzyć. Wypisywał zatem receptę, a ja kupowałam luminal w normalnej aptece. Mam co prawda kilka listków z dawką odpo...